|
11. Pastor Ballnus
Sytuacja ubogiej ludności wiejskiej na Mazurach w połowie XIX wieku była niezwykle
trudna. Dotyczy to również ówczesnych mieszkańców ziemi oleckiej, którzy w latach
poprzedzających otwarcie linii kolejowej doświadczali niejednokrotnie nędzy. Ich
położenie materialne jeszcze bardziej komplikowały lata nieurodzaju i epidemie
chorób. Nie rozpoczęto jeszcze na wsi melioracji, wymagających sił i środków,
posługiwano się nadal prymitywnymi narzędziami przy uprawie roli i zbiorze plonów,
które często zaspokajały jedynie własne potrzeby. Niewielkie pieniądze przynosiła
głównie uprawa gryki i lnu oraz wytwarzanie płótna odbieranego przez niemieckich i
polskich kupców na targach w Świętej Lipce, Ełku i innych miejscowościach. Trochę
gotówki przynosiła sprzedaż produktów zwierzęcych i mleka w okolicznych małych
miastach a także wyrobów rzemieślniczych. Całkiem tragiczna była dola wyrobników
wiejskich, zanim udali się masowo na emigrację zarobkową do uprzemysłowionych
rejonów Niemiec zachodnich. Pogłębiająca się bieda ludności wiejskiej powodowała
spustoszenie moralne, które przejawiało się w pijaństwie, bijatykach, włóczęgostwie
i wszelkiego rodzaju nieprawościach.
Wielu ludzi patrzyło obojętnie na różne przejawy deprawacji, ale znaleźli się też
tacy, którzy szukali środków zaradczych na szerzące się zło. Jednym z nich był
wspominany już Jan Jenczio z Markowskich w powiecie oleckim. Oskarżał on pastorów
niemieckich, że nie roztaczali należytej opieki duszpasterskiej nad młodzieżą,
biednymi i chłopami i że tolerowali pijaństwo na wsi. I to oskarżenie nie było
chyba całkiem bezpodstawne. Kiedy bowiem Jenczio wygłosił około 1860 roku w Olecku
po nabożeństwie pogadankę dla ludu na temat szkodliwych skutków pijaństwa,
miejscowy pastor, Ernest Stern, wyraził swoje niezadowolenie, a obecny przy
rozmowie radca rejencyjny z Gąbina oświadczył wręcz, że karczma jest dla ludu
najwłaściwszym zakładem wychowawczym.
W tym samym czasie żyło jednak wielu światłych i szlachetnych pastorów
ewangelickich na Mazurach, a jednym z nich, wyróżniającym się ewangeliczną postawą
miłości bliźniego, był superintendent z Cichów – Friedrich August Ballnus.
Ballnus urodził się w 1807 roku prawdopodobnie w Olecku, a jego ojcem był
przypuszczalnie justycjariusz, który na przełomie lat 1799/1800 pracował w urzędach
sądowniczych w Cimochach i Cichach. Do szkoły uczęszczał w Rynie, dokąd przeniósł
się jego ojciec. W roku 1827 ukończył studia teologiczne na uniwersytecie w
Królewcu, po czym w latach 1833-1837 pełnił funkcję rektora w Lecu, gdzie – jak
zaznaczono – „uczył z zamiłowaniem, radością i znacznymi efektami”.W roku 1837
ówczesny superintendent generalny dr Sartorius wprowadził go jako kaznodzieję do
parafii w Cichach, gdzie po dwóch latach objął urząd proboszcza. Jego poprzednik –
Carl Adam Rohmann – jeden z uczestników słynnego synodu pastorów diecezji oleckiej
w obronie języka polskiego w szkołach mazurskich w roku 1836 – został bowiem
przeniesiony do parafii Górne w powiecie gołdapskim, gdzie zmarł w 1838 roku.
Proboszcz Rohmann pochodził z Czerwonego Dworu i tam przebywała jego żona, która
utrzymywała kontakty towarzyskie z ludźmi tzw. wyższych sfer – właścicielami
majątków ziemskich, urzędnikami administracji leśnej, z którymi zawarł znajomość
także młody wikariusz z Cichów. Jednakże wrażliwość na niedolę i krzywdę ludzką,
pogłębiona wiedzą teologiczną na królewieckiej Albertynie, skłaniała go do
nawiązywania kontaktów z najbiedniejszymi mieszkańcami parafii, którym służył
pomocą i radą. Odwiedzał starych i chorych, którym okazywał serdeczną troskę i
wspierał ich w cierpieniu. Zachodził do mieszkań najuboższych, zimową porą drogami
zawianymi śniegiem docierał do najbardziej potrzebujących w odległych
wsiach,przekazując im datki pieniężne i zioła lecznicze. W tych czasach bowiem
opiekę nad zdrowiem mieszkańców sprawował tylko jeden lekarz w całym powiecie, a
troska miejskiej i powiatowej administracji o potrzeby i pomyślność najuboższych i
chorych nie spędzała na ogół snu z oczu.
Pastor Ballnus już jako proboszcz parafii w Cichach w swych kazaniach apelował do
zamożniejszych mieszkańców wsi o wspieranie biednych i chorych, przytaczając cytaty
z Biblii i odwołując się do ludzkiej solidarności.
Przedłużeniem działalności filantropijnej pastora Ballnusa były jego starania o
budowę szpitala w Cichach. Rozpoczął od gromadzenia środków na ten cel,
wykorzystując swoje kontakty z zamożniejszymi mieszkańcami parafii, u których
szukał wsparcia swojej inicjatywy, i przeznaczając na budowę pieniądze z
niedzielnych kolekt w kościele.
Wkrótce zakupił kawałek ziemi od właściciela majątku w Cichach oraz drewno
budowlane w nadleśnictwie i po pewnym czasie stanął szpital, który zaczął
przyjmować pierwszych chorych. Oczywiście, nie był to szpital w dzisiejszym
znaczeniu tego słowa, a raczej przytułek dla ludzi starych, niedołężnych i
schorowanych, ale stał się przykładem i bodźcem dla podobnych inicjatyw w
Świętajnie, Wieliczkach i Szarejkach.
Poczynania pastora Ballnusa zyskały szeroki rozgłos. Pisała o nich m. in.
„Hartung’sche Zeitung” w Królewcu, a pismo ełckie „Lycker gemeinnützigen
Unterhaltungsblatt” zamieściło 30 maja 1846 roku jego odezwę, w której czytamy m.
in.:
“Bieda szerzy się dookoła, ciągle wzrasta liczba dzieci, które albo żebrzą, albo
rozwijają się poza szkołą w brutalności i zdziczeniu. Z takiej generacji nigdy nie
wyniknie dobrodziejstwo dla bliźnich – więzienia i zakłady karne wypuszczają
zdemoralizowanych włóczęgów. Biedy nie da się usunąć przy pomocy zarządzeń, lecz na
drodze powiększania dobroczynnej miłości. Już od dawna leży mi na sercu potrzeba
pomocy dla biednych i opuszczonych dzieci mojej parafii; sam jednak nie mogę im
pomóc – tak jak bym chciał – dlatego potrzebuję Waszego wsparcia szanowni panowie i
panie...”.
Autor tych słów nadal przejawiał niespożytą energię i zapał nawołując zarówno z
ambony w kościele, jak i w wystąpieniach swoich w Margrabowej i sąsiednich
powiatach, a nawet w siedzibie rejencji w Gąbinie, o pomoc i zrozumienie potrzeb
ludzi biednych i chorych. Jego działalność zjednywała mu nie tylko przyjaciół, lecz
spotykała się także niekiedy z objawami niechęci i zazdrości. Na ogół jednak
wytrwałość i upór, z jakimi dążył do realizacji swoich śmiałych planów, zyskiwały
mu uznanie, czego wyrazem stał się jego wybór w roku 1848 do Pruskiego Zgromadzenia
Narodowego. W parlamencie pruskim Ballnus walczył o humanitarne ustawodawstwo,
występował przeciwko karze śmierci i wypowiadał się przeciwko utrzymywaniu
przywilejów stanowych i zakonów, które w tym czasie stanowiły przedmiot ostrych
dyskusji.
W swej niestrudzonej służbie dla biednych i słabych pastor z Cichów wykazywał nadal
duże zainteresowanie sytuacją w Margrabowej i w powiecie oleckim. Pamiętajmy, że w
latach sześćdziesiątych XIX wieku sytuacja była tu wręcz tragiczna. W roku 1866
zmarło w powiecie 1114 osób (2, 8% ludności), w roku następnym – 1223 osoby (3, 1
%), a w roku 1868 – aż 2098 osób, to jest 5,3% ogółu mieszkańców. W tym roku bowiem
przeszła przez miasto epidemia tyfusu, określana przez lekarzy oleckich mianem
głodowego.
Na skutek drożyzny, spowodowanej nieurodzajem poprzedniego roku, ludność cierpiała
głód i trzeba było jej wydawać bezpłatne zupy z kuchni polowych. Tłumy żebraków
ciągnęły od domu do domu w poszukiwaniu pożywienia. Wiele było sierot opuszczonych
przez rodziców, którzy zmarli z powodu chorób, wycieńczenia i głodu. W tej sytuacji
pastor Ballnus zorganizował w Olecku sierociniec dla bezdomnych dzieci, który
przetrwał przez długie lata pod nazwą „Ballnusschen Waisenhaus” przy ulicy
Gołdapskiej.
W roku 1862 wybrano zasłużonego duchownego na stanowisko superintendenta oleckiej
diecezji, lecz po kilku latach zrezygnował z tej funkcji wracając do prowadzonej
wcześniej pracy.
Warto może dodać, że ten zacny pastor stał na stanowisku, iż głównym źródłem
moralnego upadku, a zwłaszcza szerzącej się plagi pijaństwa, jest nędza i ciemnota
panująca wśród mazurskiego ludu. Pogląd taki wyraził m. in. podczas uroczystości
położenia kamienia węgielnego pod dom sierot w Lecu. Friedrich Ballnus zmarł 26
kwietnia 1871 roku i został pochowany w Cichach. Nie uszanowano jego ostatniej
woli, by pogrzeb był cichy i skromny. Na uroczystość przybyły rzesze ludzi oraz
liczni dostojnicy kościelni i państwowi. Ten szlachetny człowiek pozostawił po
sobie pamięć pięknych uczynków i dokonań płynących z dobroci serca i nakazów wiary
chrześcijańskiej.
Widoki znad Legi Ryszard Demby Olecko 2002
|
|